Sklep kolonialny

Sklep kolonialny prowadzony był jeszcze przed wojną przez Louisa Krolla.

U Żyda, to jak pierwsza weszłaś do sklepu, a nie chciałaś kupić, to dał za darmo na zachętę, bo jak ktoś wyjdzie bez niczego, to cały dzień interesu nie ma.

W latach pięćdziesiątych przeszedł w ręce Mikulskiego. Można w nim było dostać wszystkie potrzebne towary, m.in. naftę do lamp, kiedy we wsi jeszcze nie było prądu.

Żydów w Lutowie żyło niewielu (ok. 1% populacji w 1920 roku). Dla porównania w Sępólnie Krajeńskim Żydzi stanowili duży odsetek mieszkańców, oscylujący między 30-40% populacji (największy na początku XIX wieku, bo ponad 51%). W pamięci Lutowian zachowali się Ci nieliczni mieszkańcy wyznania mojżeszowego i relacje z nimi wspominane były pozytywnie:

U Żyda, ojciec mówi, to było tak: Żydzi bardzo z sobą trzymali. Jak poszedł i jak coś on nie miał [w sklepie], to rowerem pojechał i przywiózł na miejsce. Zresztą nasi handlowali z Żydami. Myśmy byli właścicielami tego jeziora Lutowskiego. To tata mówił, że oni nigdy na żydów nie narzekali, bo na Żydach najlepszy interes był, bo oni w interesach byli bardzo uczciwi. Wszystkie ryby, które łapali, to szły do Warszawy, Żydzi kupowali. Dziadek nigdy nie mówił na Żydów źle, bo mówił, że jak nie będzie Żydów, to nie będzie interesu.

0