Znajdowała się przy wjeździe do zakładu. Codziennie po południu wydawano tam bańki mleka. Tak o pracy na stróżówce mówi pani Krystyna Michalczewska:
„Po południu tu szłam na zakład, o piętnastej. (…) Najpierw byłam do dziewiętnastej na zakładzie jako portier, stróż, a potem już do dwudziestej pierwszej było. Sprzątanie, wydawanie mleka, to wszystko było w jednym.
Każdy pracownik, który pracował, dostawał półtora litra, a na dziecko, żonę pół litra. (…) Także mnie przywoził oborowy 30 kan sześciolitrowych mleka. I wtedy tak po piątej przyjeżdżał, ludzie tam stali i ja im to wydawałam”.
Inni wspominają przychodzenie po mleko jako jeden z rytuałów skarpiańskiej codzienności:
„Tu się zawsze po mleko chodziło. Tu się leżało, za mlekiem czekaliśmy, można było poplotkować”.
„Jak była godzina 17, wszyscy praktycznie wszyscy, no wszyscy mieszkańcy przychodzili po mleko”.