Choć po sporym niegdyś jeziorku zostało niewiele śladów, Błotko nadal jest bardzo żywe w pamięci mieszkańców – wspominają ześlizgiwanie się zimą z wjazdu do zakładu rolnego, przez drogę na pomost aż do pokrytego lodem Błotka, karuzelę, która stawała zimą na jego środku, czy kąpanie się latem wśród kaczek. Kaczuchy cechowano, czyli oznaczano na różne sposoby, żeby łatwiej było rozpoznać, do kogo należą – najpierw nacinano kawałek stopy, a potem zaczęto stosować farby, którymi malowano kaczuszkom główki, szyje lub skrzydełka. Nie było to potrzebne – wedle opowieści każdego ranka rządkiem same wychodziły i szły przez wieś do Błotka, żeby wieczorem także samodzielnie powrócić do swoich chlewików.
„Malowali farbami tak, że było pięknie i kolorowo na Błotku. Jak była godzina popołudniowa, kaczki schodziły z Błotka i całą, jak to się mówi, rządkiem szły. Każdy do swojej posesji wracał. (…) Czerwone, zielone, niebieskie, jaką kto miał farbę. I to się tak malowało. I wtedy z daleka widziałaś, gdzie twoje stado pływa. (…) O Jezus. No by Pani zobaczyła, to jest nie do opisania, jak to Błotko było pełne!”
Zanim wyschło i zarosło, Błotko było porównywalne wielkością do mieszczącego się w parku jeziora: „To Błotko było tak duże, że my jako młodzi chłopacy żeśmy tam kamieniami próbowali przerzucić, to nie dało rady się przerzucić, żeby na drugą stronę tego błotka, żeby przerzucić kamień”.
Wśród mieszkańców istnieją podejrzenia, że zostało ono wysuszone w skutek przeprowadzanych obok Błotka odwiertów studni głębinowej, która, niefortunnie umiejscowiona, pochłonęła z niego całą wodę.