W Komierowie powoli odrasta las. Mieszkańcy tymczasem często wspominają ten, którego nie ma już nigdzie poza ich pamięcią. Nierzadko wracają we wspomnieniach do niszczycielskiej nawałnicy z 2017 r.: „Wszyscy wiedzieli, że będzie burza, ale nikt nie myślał, że w takiej skali”; „Olbrzymie drzewa kładły się całe”; „Ludzie mieszkający w bloku od strony lasu mówili, że był taki moment jak padało, że się okna aż cofnęły i woda się wlewała przez uszczelkę do domu”; „to był jęk tak jakby tabun koni…”; „przez szybę nie było widać w ogóle nic, taki szum”; „jedno piekło!”; „W momencie jak przestało tak wiać, to większość ludzi wychodziła i patrzyła, co się dzieje”; „Do Sępólna zawalone, do Włościborza zawalone, do Wałdowa zawalone. Las ponad kilometr bez przejazdu. Właściwie od Komierówka samego drzewa leżały”; „Kolega jego przyleciał: Żyjeta czy was zabiło?!”; „Matko Boska, jaka to siła była, żeby cały las położyć!”; „I dzwonię do niego, mówię: ojciec, co tam się stało? No nic, synek, tu nie ma lasu. Ja mówię: jak nie ma lasu?!. No, mówi, (…) było i nie ma nic”; „Tata, film to jest nic, to trzeba przeżyć”. Nikt wtedy w Komierowie nie zginął ani nie został ranny. Uszkodzeniu właściwie nie uległy też budynki. Według opisów mieszkańców stary, pełen niekiedy nawet kilkusetletnich drzew las przyjął na siebie ataki wiatru, wyhamował uderzenie i uratował wieś. Jak ocenia jeden z leśników, doprowadzanie lasu do porządku po tym kataklizmie trwa do dziś. Niektórzy mieszkańcy do dziś czują też niepokój, widząc zbliżającą się burzę. Komierowo to już inne miejsce. Kiedyś, przed wichurą, było tak: „jak się patrzyło na Komierowo z lotu ptaka, to jakbyś przykrył jakąś plandeką – Komierowa nie ma!”.